Bardzo ciekawą rośliną jest oset, Przyjacielu. Ma kwiat, który osobiście bardzo mi się podoba, jego kolor i kształt. Ale spróbuj taki oset wziąć nieuważnie gołą dłonią…aj, kłuje! Tak właśnie, to bardzo ciekawa roślina…ładnie wygląda ale bardzo nieprzyjemna w dotyku.
I tak właśnie czasem jest, mamy ten nasz język w ustach, Pan nam go dał. Z jego pomocą możemy czynić wiele rzeczy. Możemy uruchamiać dużo źródeł…słodkich…i gorzkich niestety. Język jest obrazem naszego serca, tego co jest w nas. Jest „smakiem” naszej wewnętrznej kondycji. Myślę sobie , że to naprawdę bardzo duża bitwa, którą musimy stoczyć żeby nasze „źródło” wydawało „wodę” zdolną do „użyźnienia” innych.
„Natomiast nikt z ludzi nie może ujarzmić języka, tego krnąbrnego zła, pełnego śmiercionośnego jadu. Nim wysławiamy Pana i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże; Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak, bracia moi, być nie powinno. Czy źródło wydaje z tego samego otworu wodę słodką i gorzką? Czy drzewo figowe, bracia moi, może rodzić oliwki albo winna latorośl figi? Tak też słony zdrój nie może wydać słodkiej wody.”
Jak 3:8-12 (BW)
No więc właśnie tak. To taka nasza duchowa schizofrenia. Oczekujemy jednego czyniąc zupełnie odwrotnie do tego, czego oczekujemy. Mówimy, że jesteśmy blisko Pana, oddajemy Mu chwałę…a może „oddajemy” Mu chwałę, no nie wiem. W każdym razie tak utrzymujemy…a dokładnie w tym samym momencie jesteśmy w stanie zionąć ogniem jak smok wawelski na innych. To takie rozdwojenie jaźni, które niestety u siebie zauważam, próbuję coś z tym robić…i niestety zdarza mi się ponieść w tym porażki.
No bo nawet jeśli mam rację, jeśli ktoś nawet naprawdę zasługuje na porcję słów trudnych, nieprzyjemnych…to czy to go zmieni. Czy zmieni go jeśli będę na jego temat mówił ciągle źle. Myślę, że nigdy go to nie zmieni. Wręcz przeciwnie, będzie stawał się coraz bardziej trudnym człowiekiem. Dlaczego? Ano dlatego, że błogosławieństwo mogę uruchomić tylko błogosławiąc. Nigdy nie stanie się to poprzez wypowiadanie przekleństw…wtedy jest jeszcze gorzej…zasiewam przekleństwo i pozbieram przekleństwo.
Jeśli twierdzimy że należymy do Pana i jesteśmy z Nim w bliskiej relacji to nasz język, Przyjacielu, musi być tego przejawem. To musi być narzędzie błogosławieństwa i dobrych emocji. Musimy być roślinami, które rodzą według dobrego rodzaju…jeśli zasadził nas Pan, musimy wydawać Jego owoce.
ŚMIERĆ I ŻYCIE
„Śmierć i życie są w mocy języka…”
Przyp 18:21 a (BW)
Dokładnie tak to wygląda, Przyjacielu. I teraz powiem Ci coś jeszcze. To nie chodzi tylko o to, co mówisz o innych. To ważne, co mówisz także o sobie. Bo nie wiem czy wiesz, ale w swoim życiu możesz zasadzić naprawdę wiele chwastów wypowiadając słowa głupie i nierozważne. Można sobie naprawdę zaszkodzić, spowodować ciąg naprawdę trudnych zdarzeń rzucając nieprzemyślane treści. Dokładnie tak jak w życie innych, tak też i w nasze życie możemy zasiewać dwojakie rzeczy poprzez to co mówimy – BŁOGOSŁAWIEŃSTWO I PRZEKLEŃSTWO.
Bądźmy spójni, Przyjacielu. Bądźmy zdrojem wydającym tylko słodką, nadająca się do picia wodę. Dzięki temu będziemy błogosławieństwem dla innych…i dla siebie