Bardzo mądry jestem, Przyjacielu (nie wiem, czy Ty także), kiedy ktoś obok mnie jest poddawany próbie wytrzymałości na wysoką temperaturę. Nie ważne z jakiego powodu ta próba. Bo może coś poszło nie tak, może jakaś zła decyzja, a może po prostu okoliczności…to nie jest istotne. Istotne jest to, do czego chcę Ci się przyznać…jakiż ja wtedy jestem mądry. Przecież ja dokładnie wiem, co ten ktoś powinien zrobić. Mam plan, takie książkowe „10 kroków żeby…”, takie najlepsze rozwiązania dla jego sytuacji. I tak bardzo chętnie stawiam się w roli eksperta. Bo przecież jakie to problemy!? Jak łatwo jest mi wtedy mówić „musisz wierzyć !!!”, „musisz ufać !!!”…i tak dalej, i tak dalej. Jestem wtedy w stanie wytknąć każdy błąd, znaleźć każdą pomyłkę. Tak szybko przychodzi mówić co jest nie tak. Tak łatwo przychodzi mi mówić, że przecież z bólem trzeba sobie radzić, że ból kiedyś przejdzie…łatwo, bo to przecież nie mnie boli, więc jestem „ekspertem”.
Ale przyjdzie mój dzień, jeśli nie przyszedł, to na pewno przyjdzie. I wtedy sam będę mógł zbadać samego siebie. Osobiście będę mógł wystawić sobie ocenę. O tak, wtedy na pewno będę miał szansę się wykazać. Bo to wszystko się dzieje, Przyjacielu. Jeśli się nie działo, to penie kiedyś przyjdzie taki moment, że sam poczuję „swąd przypalanego metalu”.
„Albowiem fundamentu innego nikt nie może założyć oprócz tego, który jest założony, a którym jest Jezus Chrystus. A czy ktoś na tym fundamencie wznosi budowę ze złota, srebra, drogich kamieni, z drzewa, siana, słomy, To wyjdzie na jaw w jego dziele; dzień sądny bowiem to pokaże, gdyż w ogniu się objawi, a jakie jest dzieło każdego, wypróbuje ogień.”
I Kor 3:11-13 (BW)
Jak łatwo mi wtedy będzie, i czy w ogóle będzie mi łatwo? To jest bardzo dobre pytanie, ale trzeba sobie je zadać, Przyjacielu. Bo wszyscy chcemy budować na dobrym gruncie, każdy z nas na swój sposób się stara…ale jakoś nie zawsze jest tak, jak chcemy. Co wtedy, kiedy moja budowla zacznie palić się żywym ogniem, kiedy do mojego życia zostanie przyłożona „szlifierka kątowa” okoliczności, nieoczekiwanych zdarzeń, mojej własnej głupoty ? Co wtedy? Czy też z utęsknieniem będę oczekiwał na słowa takiego „doskonałego i doświadczonego” trenera, jakim jestem ja sam? No nie wiem, co Ty o tym myślisz, Przyjacielu? Czy nie lepiej po prostu próbować zrozumieć, okazać cierpliwość, dodać otuchy. To na pewno przyniesie więcej pożytku i temu komuś i mnie.
Ten dzień już przyszedł kiedyś.
Wszyscy się mylimy, Przyjacielu. Kiedyś myślałem, że to inni się mylą, ja nigdy. Dzisiaj już tak nie myślę. Pan sprawdził z czego budowałem. Niektóre materiały przetrwały…ale niektóre spłonęły. Spaliły się bo były nic nie warte, nie nadawały się do tego, żeby z nich budować. I to niczyja wina, to mój błąd, moje pomyłki. Dlatego teraz wiem jak to jest. Chcę być inny, wyciągać wnioski…i pochopnie nie wydawać opinii, nie oceniać. Bo co będzie jak znowu przyjdzie coś, czego nie planowałem. A wierz mi, weryfikacja przychodzi wcześniej czy później. I odbieramy to, co rozdawaliśmy. Weźmy to pod uwagę, aby kiedyś nie być ofiarą swojego własnego postępowania. Aby nie stać się ofiarą swoich własnych postaw, ocen, pochopnie wydanych opinii
„I nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni, i nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni, odpuszczajcie, a dostąpicie odpuszczenia.”
Łk 6:37 (BW)
Życie uczy każdego z nas. To najlepszy (zaraz po Nim) nauczyciel. Pokazuje nam właściwe postawy. Nie po to żeby pokazać przewagę jaką ma nad nami, ale po to, żebyśmy zrozumieli, że „ciemna dolina” istnieje i że każdy z nas z jakiegoś powodu może się na w niej znaleźć.
Pan pokazuje nam właściwą postawę. Ona jest nie tylko właściwa, jest też dla nas bezpieczna. Dlaczego? Dlatego, że jest jak dobre ziarno, które wyda w odpowiednim momencie dobry plon.
„Czy jest między wami ktoś mądry i rozumny? Niech to pokaże przez dobre postępowanie uczynkami swymi, nacechowanymi łagodnością i mądrością.”
Jak 3:13 (BW)