Motyle w brzuchu

Kiedyś zauroczenie się kończy, emocje związane z zakochaniem przechodzą…i zaczyna się życie. „Motyle w brzuchu” w małżeństwie zmieniają się w codzienne życie, zachwyt w przyjaźni kończy się i zaczynamy (obie strony) widzieć „niedociągnięcia u siebie nawzajem…i czasem przyjaźń po prostu się kończy, bo okazuje się że idziemy w innych kierunkach…bywa i tak.

Co było, kiedy poznawaliśmy Jezusa, kiedy Pan odkrywał nam nowe rzeczy, do tej pory nieznane? Pamiętasz te chwile ? Ekscytacja, wręcz oszołomienie (tak było u mnie). Wydawało mi się  w pewnym momencie, że nie ma nic niemożliwego dla mnie, wszystko mogę, nie mam barier. Myślałem, że tak jak apostołowie, zwojuję świat, że ludzie będą padać na kolana pod wpływem działania Ducha Świętego. Tak było, tak to dzisiaj wspominam…

…i przyszedł inny czas. Czas codziennego życia z Bogiem, podejmowania decyzji, wybierania, zapierania się samego siebie, czas popełniania błędów. Przyszedł czas, kiedy Mistrz zaczął pokazywać jak to jest naprawdę, codziennie. Że większość dnia to nie są „motyle w brzuchu” ale wybory, decyzje, walka, rezygnacja z wielu rzeczy, co do których Pan mówi „nie”. No i że jesteś zmęczony, bo pracujesz, bo dzieci, bo to wszystko…a przecież niedawno mówiłeś, że zwojujesz świat.

Nie możemy być po prostu inni niż nasz Pan. On nie wybrał łatwej, prostej drogi. „Motyle w brzuchu” pojawiały się u Niego tylko z powodu pełnienia woli Ojca. Cały czas szedł pod prąd.

„Mówił też do wszystkich: Jeśli ktoś chce pójść za mną, niech się wyprze samego siebie, niech bierze swój krzyż każdego dnia i idzie za mną.”

                                                                                                                      Łk 9:23 (UBG)

Pan po prostu szedł do przodu bez względu na wszystko. Nie patrzył na boki, nie patrzył za siebie. Znał wolę Ojca i był poświęcony wypełnieniu jej. Nie stawał w obronie swego, każdego dnia patrzył na Ojca i mówił „bądź wola Twoja”.

To bardzo trudne, ale tylko w takim przypadku Pan przyzna się do nas. Kiedy będziemy działać w oparciu o Jego wolę do naszego życia a nie w oparciu o to co my byśmy (hipotetycznie) zrobili.

„Kto bowiem chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mojego powodu, ten je zachowa.”

                                                                                                                      Łk 9:24 (UBG)

Wszystkie nasze „motyle w brzuchu” się rozsypią, Przyjacielu, jeśli nie będziemy w pełni oparci i oddani Panu. Możemy mieć marzenia, plany, aspiracje ale ostatnie słowo ma Jezus. Jeśli „stracę” całego siebie dla Niego, to On mówi, że zyskam coś lepszego, trwałego a na pewno uniknę porażki i rozczarowania.

Pamiętasz co mówili uczniowie w drodze do Emaus?

„Na Niego to arcykapłani i nasi przełożeni wydali wyrok śmierci i ukrzyżowali.A my mieliśmy nadzieję, że On jest tym, który będzie wyzwalał Izrael. Tymczasem upływa już trzeci dzień od tego wydarzenia.”

                                                                                                                      Łk 24:20-21 (SNP)

„A my mieliśmy nadzieję…”…nadzieję w oczekiwaniu zupełnie czegoś innego, o czym mówił Pan. Tak długo chodzili z Panem i byli skoncentrowani na własnych celach w stosunku do Niego. I przyszło rozczarowania. Pan miał inną misję.

Ufajmy Panu, przyjacielu. On jest cały czas z nami i chce poprowadzić nas w najlepsze miejsca. Mam swoje wyobrażenia i marzenia ale uczę się codziennie nie opierać na nich mojego życia. Chcę każdego dnia ufać i wierzyć Panu, bo to jest to co doprowadzi mnie do celu.

„Bo wszystko, co się narodziło z Boga, zwycięża świat. A tym zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara.”

                                                                                                                      I J 5:4 (UBG)

Poprzez wiarę i zaufanie pozwalamy aby Pan prowadził nas do zwycięstwa. Nie musimy wiele wiedzieć, wiele widzieć, czuć. MUSIMY MU WIERZYĆ, a On wprowadzi nas w naszą „Ziemię Obiecaną”.

Ja jestem krzewem winnym, wy jesteście latoroślami. Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu; bo beze mnie nic uczynić nie możecie.”

                                                                                                                      J 15:5 (UBG)

I będą też znaki, cuda, to wszystko o czym pewnie marzyliśmy…ale najważniejszy jest Pan, trwanie w nim, focus tylko na Niego, nie na to co możemy z Nim zrobić. To On jest siłą napędową naszego życia, całej naszej istoty. On jest jedynym i niepodważalnym sensem.

„Będziesz więc miłował Pana, swego Boga, całym swym sercem, całą swą duszą, całym swym umysłem i z całej swojej siły. To jest pierwsze przykazanie.”

                                                                                                                      Mk 12:30 (UBG)

I wtedy na pewno nie będzie rozczarowania…a może będzie nawet trochę „motyli w brzuchu”, kto wie?

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *